Dziennik pokładowy. Dzień pierwszy

W zasadzie to opis tego dnia należy zacząć od tego, co działo się przed zaokrętowaniem. Z Łodzi wyruszyliśmy dzień wcześniej, by spotkać się ze znajomymi i przespać w Warszawie, gdyż wylot mieliśmy z Modlina wczesnym rankiem.


W sobotę pobudka o 2 w nocy, taksówka na Warszawę Zachodnią, pociąg na lotnisko i samolot do Barcelony, w której lądujemy ok. godz. 9. Barcelona wita nas ciemnymi chmurami i równo padającym deszczem. Na lotnisku wsiadamy w autobus linii 46 do placu Espanya, na którym przesiadamy się na metro. Trzeba tu dodać, że system odprowadzania wody w Barcelonie jest chyba jeszcze gorszy niż w Łodzi. Nie tylko ulicami ale i chodnikami płynęły potoki wody. Po drodze z metra na autobus dowożący pasażerów do terminali w porcie byliśmy już dokumentnie przemoczeni.


Jednak po kilku godzinach oczekiwania, podczas których zarejestrowaliśmy kartę kredytową i dostaliśmy swoje karty uprawniające do wejścia na pokład oraz służące za klucze do pokoju, zostaliśmy wpuszczeni na pokład.


Wcześniej musieliśmy pozostawić bagaże tak, jak to się robi na lotnisku. I z tego powodu niestety nie czułem się zbyt komfortowo, bo nie miałem się w co przebrać. A o 17.15 czekały nas obowiązkowe ćwiczenia na wypadek katastrofy. Każdy musiał wyjść ze swojej kabiny w kapoku i przejść do miejsca, w którym spotykał się jego pokład (albo i dwa). W międzyczasie odwiedził nas Mariano, czyli nasz steward, który serdecznie nas przywitał, spytał czy wszystko ok (no ok…a co miałem mu powiedzieć) i polecał się na wypadek gdybyśmy czegoś potrzebowali.


Dziennik pokładowy

 Przeczytałem też pierwszą gazetkę pokładową. W takich gazetkach jest napisane, co kiedy się dzieje, kto, co, gdzie i w której knajpie gra, co jest w teatrze oraz jaki obowiązuje strój na dany wieczór. Są też reklamy, prognoza pogody (ani razu się nie sprawdziła, na szczęście sprawdzałem na yr.no) ciekawostki, program TV (jest kilka kanałów statkowych) i takie tam. Gazetkę na następny dzień znajdowaliśmy w posprzątanym pokoju zawsze po kolacji.


Wraz ze zbliżaniem się godziny 17 mój niepokój wzrastał i zacząłem nerwowo zaglądać za drzwi. Jak się okazało słusznie. Myślałem, że osoba, która przyniesie bagaż zapuka. Niestety, trzeba było samemu sprawdzać czy bagaż jest już pod drzwiami. Agnieszka miała większe szczęście, Jej bagaż znalazł się w naszych rękach jakoś dwadzieścia minut przed 17. Mogła więc się wykąpać i przebrać, po czym wyruszyła na poszukiwania mojej walizki. Okazało się, że w tym deszczu z wielu bagaży pospadały przywieszki, na których napisane było do której kabiny mają trafić. I wśród nich był także mój dobytek.


Przed ćwiczeniami już się przebrać nie zdążyłem, więc przemoczony i diabelnie zmęczony po całej tej podróży ruszyłem po usłyszeniu sygnału alarmowego w stronę Baru Randez-Vouz na 7 pokład. Widok około 3 tysięcy ludzi w pomarańczowych kapokach-bezcenny. Nie wiem tylko, czemu nasz pokład zbierał się w barze wewnątrz statku, podczas gdy inni stali na zewnątrz blisko szalup. Najprawdopodobniej my mieliśmy pić i się modlić, żeby nas ktoś uratował jakby co. Tylko po co w takim razie kapoki? Załoga pokazała nam jak się te kapoki zakłada i takie tam i wreszcie mogłem iść się wykąpać i przebrać.


Mimo ogromnego zmęczenia wizja darmowych drinów, żarcia oraz zwiedzania pokładu nie pozwalały mi zasnąć. Poszliśmy w tan. Odwiedziliśmy tego wieczoru większość barów, salę teatralną, na której codziennie odbywały się jakieś przedstawienia np. pokaz magii, clownów, czy musicale. Ale o tym później.


Oczywiście poszliśmy też na kolację. Do dyspozycji mieliśmy codziennie kilka tak egzotycznych dań jak ośmiornica z ryżem w sosie z…tuszu z ośmiornicy, czy wołowina po andaluzyjsku. Do tego zawsze aperitif (np. marynowane sardynki z pomidorami i ziołami w sosie winegret, czy chłodnik pomidorowo-czosnkowy) , desery i różne rodzaje pieczywa. No i oczywiście woda i wino oraz prawdopodobnie inne napoje bezalkoholowe, z których nie korzystaliśmy.


Po kolacji jeszcze kilka drinków i upragniony sen…a, że następny dzień cały na morzu, więc postanowiliśmy spać do oporu.


Dziennik pokładowy. Dzień drugi

Komentarze

Popularne posty